BARBARA MATYS – WYSIADECKA 1923 –

 

W dniu dyplomu.

Barbara Matys absolwentka Szkoły PCK,Kurs XXIV

na terenie Szkoły PCK

ul.Smolna 6 (przed internatem),

.

Odznaczenia:

  • Krzyż Walecznych – 1944
  • Odznaka Pamiątkowa Akcji Burza – 1948
  • Krzyż Armii Krajowej – 1972
  • Odznaka Honorowa P.C.K. trzeciego stopnia – 1973
  • Złoty Krzyż Zasługi – 1974
  • Odznaka „Za Wzorową Pracę w Służbie Zdrowia” – 1974
  • Złota Odznaka Honorowa „Za zasługi dla Warszawy” – 1979
  • Odznaka żołnierzy Kedywu Okręgu Warszawa AK – 1989
  • Warszawski Krzyż Powstańczy – 1995
  • Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski – 2007

Ukończona szkoła:

Szkoła Pielęgniarstwa PCK w Warszawie ul. Smolna – 1943r.

Praca społeczna i zasługi:

Członkini Kobiecych Patroli Minerskich Związku Odwetu Kedywu Okręgu AK Warszawa ps. „Baśka”, „Baśka Bomba”. Aktywna uczestniczka Powstania Warszawskiego, brała udział w ataku na „Pastę”.

 

Barbara Wysiadecka z domu Matysówna urodziła się 10 marca 1923 roku w Warszawie. Córka Józefa  i Bronisławy z d. Milewskiej. Szkołę powszechną ukończyła w miejscu zamieszkania w Skolimowie,  a następnie uczęszczała do prywatnego gimnazjum Anny Jakubowskiej w Warszawie przy Placu Trzech Krzyży, gdzie w czerwcu 1939 roku uzyskała małą maturę. Chciała dalej się uczyć, myślała o medycynie, brała pod uwagę również pielęgniarstwo. Wybuch II wojny światowej przerwał edukację. Barbara zgłosiła się jako ochotniczka do pracy w szpitalu polowym w Skolimowie. Był to bardzo ważny okres w jej życiu, który zaważył  o decyzji wyboru zawodu. Z pracy tej czerpała radość w niesieniu pomocy potrzebującym. Wykonywała wówczas najprostsze czynności pielęgnacyjne. Poznała tam wiele osób, jedna z instruktorek wytypowała Barbarę do Szkoły Pielęgniarstwa PCK. W ten sposób została stypendystką szkoły i zamieszkała w bursie w Warszawie. Do Szkoły Pielęgniarstwa PCK w Warszawie przy ul. Smolnej wstąpiła w 1940 roku, którą ukończyła w 1943 roku, uzyskując dyplom pielęgniarki.

W 1940 roku włączyła się do konspiracji w zespole WSK prowadzonym przez Hannę Petrykowską. Od Ewy Grodeckiej z Pogotowia Harcerek dowiedziała się o tworzeniu kobiecych oddziałów w podziemiu. W 1942 roku po zaprzysiężeniu w starej kamiennicy na Kruczej, w obecności doktor Zofii Franio została włączona do Kobiecych Patroli Minerskich. Po przysiędze odbyła regularne szkolenie minerskie, łącznościowe i sanitarne. Jak sama wspomina w relacjach – wybrała ten rodzaj walki, bo lubiła szybki efekt. Razem z koleżankami z patrolu przenosiła materiały wybuchowe na akcje, była wszędzie tam, gdzie trzeba było przebić przejście w murze lub wysadzić bramę. Pierwszym bojowym zadaniem w czasie Powstania Warszawskiego była akcja utorowania drogi w celu opanowania Poczty dnia 2 sierpnia 1944 r. Kapitan „Michał Kmita” zwrócił się do Wydziału Saperów z prośbą o pomoc. Z odsieczą przybyła grupa sześciu minerek, wśród których była „Baśka”. Żeby dotrzeć na miejsce akcji, dziewczęta odbyły bardzo niebezpieczną przeprawę z ulicy Ordynackiej przez Nowy Świat do ulicy Sienkiewicza. Szły przeważnie dachami domów, obciążone ciężkimi plecakami, w których dźwigały materiały wybuchowe i osprzęt minerski. Na miejscu, na oczach zdumionych żołnierzy błyskawicznie uzbroiły kilka „gamonów”. Dzięki tym granatom został zdobyty czołg, który później  - pod imieniem „Chwat” – stanął do walki z Niemcami. Dowódcy Oddziału Osłonowego WZW i żołnierze tak wspominali przybycie patrolu „Aliny”: „Czekaliśmy na wąsatych saperów, a zameldowało się sześć ślicznych dziewcząt, w ich umiejętności saperskie trudno było uwierzyć… A one, w parę minut, uzbroiły bezużytecznie leżące gamony (granaty przeciwpancerne) i butelki z benzyną. Atakujący nas czołg został unieszkodliwiony, a my zakochaliśmy się w tych dziewczętach”.

Najbardziej bohaterskim czynem był udział „Baśki” w ostatnim, zwycięskim ataku na „Pastę” 20 sierpnia 1944 roku. W nocy z 19/20 sierpnia trzy minerki: „Baśka”, „Iza” i „Hanka” przydzielone zostały do oddziału saperskiego „Jotesa”, wyruszającego do kolejnego natarcia na gmach „Pasty”, byłej Akcyjnej Spółki Telefonicznej przy ul. Zielnej.

A oto fragment relacji Barbary: „Piekło już strzelają do nas. Serie broni maszynowej rzucają nas na gruz. Przytulam się za rogiem szafy żelaznej, przede mną przycupnął „Jotes”. Jest nas kilka osób skurczonych, maleńkich. Z otworów następnego pomieszczenia słychać głosy naszych – są bezpieczniejsi za ścianą. My jednak nie możemy się ruszyć – pożar szaleje, jesteśmy na jego tle, a otwory „PAST-y” zieją ogniem na wprost. To wszystko sekundy i moment przełomowy – zza ściany padł rozkaz: „Chłopcy! Który tam z granatem?” Wyskakuje „Włodek Rataj” Włodzimierz Radajewski, w niemieckim mundurze i Chełmie, i rzuca granat w ciemną otchłań. Huk – cisza, my dalej. Bardzo szybko orientujemy się, że jest nas około 20 osób, że jesteśmy odcięci, że Niemcy już nie dadzą się ruszyć i trzymają nas w ogniu, że dym wdziera się wszędzie i zaczynamy się dusić. Zaczęto szukać możliwości wydobycia się z tego piekła. Rozpoznano, że moglibyśmy się wydostać na stronę zachodnią, ale trzeba wywalić ścianę. Ale jak? I wtedy olśnienie – mam w chlebaku kilogramowy ładunek plastiku, spłonki i kilka trzycentymetrowych kawałków lontu. – „Jak gruba jest ściana? Co za nią? Kto odpali? Wszystko dzieje się błyskawicznie – to jedyna szansa. Wycofujemy się wszyscy na klatkę schodową. Odpali sam „Jotes”. (Moją gotowość kategorycznie odrzucił). Musi się wycofać około 10 metrów. Huk rzucił nas znów na ścianę „Jotes” upada. Trzyma się za ramię”…

Po wybuchu powstała dziura i droga do życia stała otworem. Żeby się ratować musieli skakać z trzeciego piętra na gruz i przebiec otwartą przestrzeń do najbliższej osłony, aby uniknąć niemieckiego ostrzału. Niektórym „Kmita” musiał pomagać  wypychając ich, Basia wyskoczyła sama. Groziło im niebezpieczeństwo nie tylko ze strony Niemców. Po drugiej stronie, od południa nacierała grupa od „Chevroleta”, która prowadziła otwarty ogień. W czasie skoku Basi rozplątał się warkocz. Ktoś  z tej grupy dostrzegł jasne długie włosy.  Po wielu latach jeden z żołnierzy opowiadał, że przestali strzelać bo wśród skoczków zobaczyli „babę z długimi włosami”.

Po kapitulacji powstania „Baśka” trafiła do obozu przejściowego w Ożarowie, a następnie wywieziona do stalagu 344 w Lamsdorfie, gdzie pracowała w obozowym szpitalu. Po trzech tygodniach po dotarciu Sowietów i złożeniu broni przez Niemców obóz przetransportowano do Muhlebergu nad Elbą. Dzięki wstawiennictwu dr Beaupre personel medyczny razem z chorymi przewieziony został do Zeithain, do polskiego obozu – szpitala.

. Charakter pracy, oddanie i postawę Barbary najlepiej scharakteryzowała w swoich wspomnieniach kap. dr Jadwiga Beaupre „Malina” - kierownik personelu medycznego, lekarz obozowy:

„Nie mogłam nadążyć z pracą. Na szczęście miałam wspaniały personel średni. Wśród niego były dwie koleżanki mojej córki Ewy, ze szkoły pielęgniarek PCK w W-wie – Eliza Grabowska i Basia Matysówna. Basia oprócz umiejętności pielęgniarskich, była obdarzona niezwykłą bojowością i posiadała jeszcze jedną wspaniałą cechę – nic nie robiła sobie z Niemców i najspokojniej im to okazywała. A im to imponowało, i w rezultacie Basia zdobywała u Niemców wszystko czego nam było potrzeba i mimo absolutnego dystansu, w jakim ich trzymała, zyskała sobie ich sympatię i szacunek, zarówno tu, jak i w następnym obozie. Miało to ogromne znaczenie dla naszego obozowego życia, a zwłaszcza w Zeithain, okazało się bardzo potrzebne. Tak więc Basia stała się moją „prawą ręką” – nie tylko w sprawach czysto sanitarnych”. (J.Beaupre, Przegląd Lekarski 1971, nr 1)

23 kwietnia 1945 r. obóz jeniecki został uwolniony i Basia wróciła do kraju. Odnalazła rodzinę, zamieszkała w Skolimowie, zdała maturę, której przed wojną nie zdążyła. Kontaktuje się ze środowiskiem, odszukuje znajomych z powstania, działa w podziemiu niepodległościowym. Niestety nie ominęły jej represje. W 1947 roku zabrało ją UB i została osadzona na Koszykowej. Na szczęście nic jej nie udowodniono i została zwolniona. Próbowała dostać się na studia medyczne we Wrocławiu, ale niestety zła opinia wydana przez UB zamknęła jej szansę. Poświęciła się pracy zawodowej i rodzinie. Pracowała jako pielęgniarka w Zakładzie dla Dzieci Małych w Buczu, Zakładzie Dziecięcym BCG w Śródborowie, i w Zakładzie Dzieci Niepełnosprawnych w Konstancinie. W 1962 roku zatrudniła się w „Stocerze” gdzie pracowała do końca swojej kariery zawodowej. W 1981 roku przeszła na emeryturę.

 

od lewej: L. Owsiejko, B. Matys, D. Sańko, J. Polak, J. Piaścik, Z.Barlak, M.Sabat

B. Matys trzecia od lewej. W środku Jadwiga Szybińska wicedyrektorka Szkoły PCK

B.Matys (druga od lewej) wśród koleżanek wręczających kwiaty

 

Pożegnanie dyplomantek kursu XXIII (marzec 1943)

 

Kaplica szkolna. Absolwentki podczas Mszy św. celebrowanej przez ks.prałata Tadeusza Jachimowskiego..

Barbara Matys, "paskowanie" przez Jadwigę Romanowską, Dyrektorkę Szkoły


Wspólne śniadanie na ul.Smolnej 6
Od lewej: B.Matys absolwentka, Małgorzata Żmudzka była dyrektorka Szkoły, ks.prałat T.Jachimowski

 

Uroczystość wręczenia dyplomów absolwentkom kursu XXIV . 2.VII.1943

 

W środkowym rzędzie, siedzą:
J.Romanowska, ks.T.Jachimowski, M.Żmudzka, J.Szybińska

zdjęcie zbiorowe

 

Uroczystość wręczenia dyplomów absolwentkom kursu XXIV.  2.VII.1943

 

 

Zaświadczenie ukończenia Warszawskiej Szkoły Pielęgniarstwa 5.VII.1945
Zaświadczenie PCK  z dn. 14.VIII.1983
Legitymacja Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej z 5.II.1991 r.
Artykuł z Rzeczpospolitej z dn.29-30.VII.2006r.

 

Wręczenie Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski – 11.XI.2007 przez  Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego
Informacja  prasowa o wręczaniu odznaczenia
Biuletyn informacyjny AK z 2008 r - wspomnienia

 

opracowała Jadwiga Gnich

zdjęcia udostępnione ze zbiorów rodzinnych oraz  ze zbiorów CAPP