s. Helena Pszczółkowska SM   (1925 - 2007)

 

 

Odznaczenia:

  • Zasłużony dla Płocka
  • Złoty Krzyż Zasługi
  • Papieski medal Piotra i Pawła

 

Siostra Helena Pszczółkowska urodziła się 26 maja 1925 roku we wsi Dzielin w powiecie Przasnyskim, blisko Rostkowa. Rodzice-Dionizy i Julianna z Jabłonowskich prowadzili duże gospodarstwo rolne, a rodzina odznaczała się wielką pobożnością i patriotyzmem. Wieczorami, w zimie , czytano książki. Siostra Maria kiedyś mówiła, że życiorys najbliższego Świętego – Stanisława Kostki znała już na pamięć… .

Do Szkoły Siostra Helena zaczęła chodzić w Przasnyszu. Nie można było jej dokończyć, bo w 1939 r. wybuchła II wojna światowa. Ale wiedziała już, że pójdzie do Zakonu. Matka była bardzo przychylna, ojciec nie chciał słyszeć, by mógł rozstać się ze swoją jedynaczką… Wreszcie dał się przekonać.

Siostra Helena przyszła do Zgromadzenia w 1942 roku. Była za młoda do podjęcia formacji w Seminarium, dlatego na prawach postulantki została posłana do szkoły Pielęgniarskiej prowadzonej przez Siostrę Wandę Żurawska przy Szpitalu Praskim w Warszawie.

Seminarium rozpocznie S. Maria 1 sierpnia 1944r., w dniu wybuchu Powstania Warszawskiego. Bombardowanie, groza, wypędzenie z domu… Siostra Maria powie, że wewnętrznie była nawet wtedy spokojna, bo Bóg o wszystkim wie... i da silę…

Po zajęciu Domu Prowincjalnego przez Niemców i po wypędzeniu Sióstr, przedzierać się będzie z innymi Siostrami przez płonąca Warszawę do Pruszkowa. Ostatecznie znajdzie się z całym Seminarium w naszym domu w Pęcherach k/Piaseczna.

Po Seminarium s. Helena będzie pracowała w Szpitalu Dziecięcym w Kielcach, w Lublinie, gdzie zachoruje na gruźlicę i przez trzy lata będzie na kuracji i rekonwalescencji w Otwocku i w Rudce. W wieku 25 lat S. Helena otrzymuje rentę inwalidzką II grupy z powodu niewydolności oddechowej.

Ale tylu ubogich czeka…

Siostra Helena pojedzie do domu Zgromadzenia w Obrytem. To spokojna wieś na granicy tzw. Zielonych Kurpi. Tutaj przez 13 lat S. Helena współpracuje z Siostrami i grupą charytatywną dla dobra mieszkańców wsi w całej parafii.

Jak to się dzieje, że S. Helena po przebytej gruźlicy, z dużą niewydolnością oddechową jest tak czynna i uczynna dla wszystkich potrzebujących, którzy w Obrytem mieli w Siostrach nieustanną pomoc na wszystkie bolączki życia… Gdyby zapytać tamte Siostry, to pewnie by się zadziwiły… jak to, nie pomagać, nie rozmawiać, nie leczyć w dzień, a jak trzeba to i w nocy… . Powiedziałyby, że wszystkiemu z Bożą pomocą można zaradzić… trzeba tylko chcieć i z miłością pochylać się nad troskami ludzi… . Tutaj S. Helena nabiera sił i umiejętności wspomagania drugiego człowieka... .

Po Obrytem rozpocznie się dla S. Heleny najdłuższy okres Jej życia w jednej placówce Zgromadzenia. To Płock. To ukochane miejsce służby dla każdego potrzebującego.

Gdy w 1995 roku Siostra Zofia będzie miała być uhonorowana tytułem zasłużonych dla miasta Płocka, to się sama zadziwi, że ludzie wszystko widzą i chcą nawet o Jej posłudze mówić… .

Pani Milena Gurda w  portrecie naszej Siostry Heleny zapisze:

„Co dzień w Płocku objawia się Jezus Chrystus. Cichy, niezauważony przemyka po domach. Zagląda do tej babci spod „piątki”, którą- odkąd zaniemogła- opuściła rodzina. Zmieni jej podkłady, umyje nogi, nasmaruje odleżyny jakąś cudowną maścią, od której staruszka rychło poczuje ulgę. A u tych Cyganów z Kościuszki zagości najdłużej. Mają dzieci, a On dzieci lubi szczególnie. Zawsze ma dla nich jakiś gościniec; to ciasteczko, to banana, to cukierki. I jeszcze- choć sam słaby, z krzyżowymi ranami – pomoże udźwignąć czerstwego mężczyznę z uszkodzonym kręgosłupem. I zapuka – umówionym kodem do tej stareńkiej nauczycielki z Kwiatka. Inaczej by go nie wpuściła. Boi się prześladowców… . Płocki Jezus Chrystus objawia się co dzień w osobie Siostry Heleny Pszczółkowskiej ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia Św. Wincentego a Paulo. Ma jej smutne oczy, pogodny uśmiech i wielkie, wielkie serce……”*

S Siostra Helena powie – „Służę tylko tam gdzie Bóg mnie powoła… . I cóż ja więcej mogę powiedzieć... ? Krążę po ulicach starego Płocka, szczególnie w parafii Katedralnej, ale nie tylko.

Odwiedzam chorych, osoby samotne w ich domach. Praca ta jest zgodna z celem i duchem naszego Zgromadzenia. Nasz Założyciel Św. Wincenty a Paulo życzył sobie, by Siostry całkowicie oddane Bogu, służyły ubogim i chorym w szpitalach i różnych dziełach charytatywnych, a także w ich własnych domach... .

Można było bardzo dużo pomóc chorym współpracując z placówkami państwowymi, a teraz samorządowymi. Z PCK, z Opieką Społeczną, potem Działem Służb Społecznych, z Polskim Komitetem Pomocy Społecznej czy teraz z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej.

Wszędzie miałam drzwi otwarte i zrozumienie dla mojej posługi. Nikt mi nigdy nie powiedział, że się narzucam, że nie jestem potrzebna. Pomagałam wszystkim, nie pytając o wyznanie. Bo w każdym z tych biedaków objawia się Chrystus. I przed każdym pochylam swoją głowę. Stale trzeba wybierać gdzie najbardziej jest potrzebna pomoc i prawie nigdy nie ma pełnego zadowolenia, że wszyscy chorzy są obsłużeni. Idę do miasta codziennie. Cały swój czas i siły poświęcam dla nich, nie przeszkadza mi zła pogoda ani zmęczenie. To zasługa mojej mamy, mam to po niej we krwi. Nie mogę spokojnie posiedzieć w domu, choć jestem już nieraz zmęczona albo coś mi dolega – jak wiem, ze chore czekają na mnie, że trzeba im coś załatwić, porozmawiać, bo dla nich liczy się każda moja wizyta. Jeden tylko jest problem, że wciąż za mało mam czasu, by dotrzeć wszędzie tam, gdzie sobie wieczorem zaplanuję. Uzupełniam te braki modlitwą za chorych, bo bez Bożej pomocy daremne byłyby moje wysiłki…”.……”*

Po śmierci Siostry Heleny Pszczółkowskiej, 2 marca 2007 roku, Siostra Stanisława Wultańska ze Wspólnoty Sióstr Miłosierdzia w Płocku napisała o Niej we Wspomnieniu:

„Zabiegała w różnych instytucjach i organizacjach społecznych działających na terenie miasta Płocka. Organizowała spotkania świąteczne, pomoc pieniężną dla ubogich, leki dla chorych, samotnych i cierpiących. Mówiła – te moje dni muszą być takie, żeby od rana do wieczora ulżyć ludziom cierpiącym.

S. Helena doskonale znała płockie zakamarki, podwórka oraz ludzi, którzy wymagają pomocy, opieki i wsparcia. Wie gdzie kto umiera, kto cierpi. Znała na co dzień dramaty bitych żon, opuszczonych przez rodziców dzieci. Znała smutek i ból cierpiących i chorych. Była znana przez wielu Płocczan i to od kilku pokoleń. Ci, którzy Ją znali, darzyli ogromnym szacunkiem, po prostu Ją kochali. Niektórzy uważali Ją za świętą. Ona sama  uważała siebie za szarą siostrę, której potrzebują inni. Oddała siebie bezgranicznie dla innych, dla bliźnich… . Była bohaterka dzisiejszego Płocka, przepojona czystością, skromnością i bezgraniczna pracą na rzecz miasta i jego mieszkańców. Miała niezwykła silę ducha i charyzmat miłości bliźniego. Była osobą wielkiego formatu. Zachowała szlachetność, uczucie i szczerość swojej posługi oraz pracy dla innych. Służyła Chrystusowi tam gdzie najtrudniej Go znaleźć i w Niego uwierzyć.**

---------------------------------------------------------------------------------------

*  Milena Gurda, Portrety Płocczan, Płock 1995

** S. Stanisława Wultańska, Wspomnienia o S. Helenie Pszczółkowskiej, AZSM

Siostra Helena Pszczółkowska, znana w całym Płocku i nazywana przez ludzi „Matką Teresą z Płocka” ,zdziwiła się pewnie w niebie gdy usłyszała, że w kościele parafialnym na Górkach odsłonięta została 4 marca 2012 roku Tablica upamiętniająca jej działalność w Płocku.

W Płockim dodatku „Gościa Niedzielnego ” z 1 marca 2015 r. ukazał się artykuł p. Agnieszki Małeckiej poświecony temu wydarzeniu, pod znamiennym tytułem” Tak biło serce dla biednych”. Czytamy:

„ Starsze i średnie pokolenie mieszkańców miasta pamięta niską, krucha postać zakonnicy w niebieskim habicie, która codziennie wykonywała swój osobliwy obchód po domach ludzi czekających na jej pomoc.

Siostra Helena miała niezwykły dar zrozumienia człowieka potrzebującego. Potrafiła w nim naprawdę dostrzec Chrystusa… . Była jednoosobową instytucją, cicha bohaterką… . Jej nazwisko wyraża to jaka była. A była wyjątkowo pracowita, jak pszczółka… .

Charakterystyczne, że zadawalała ją każda kwota, za która mogła kupić choćby chleb czy bułkę dla kogoś potrzebującego. Była dla wszystkich osoba godna zaufania i każdy wiedział że dane jej pieniądze będą użyte w dobrym celu.

Odznaczona kilkakrotnie za swoja cichą, ale nieustępliwa służbę medalem „Zasłużony dla Płocka” i „Złotym Krzyżem Zasługi” .Upamiętniono Ją w jednym z tomików” Portrety Płocczan”, oraz Papieskim „Medalem Piotra i Pawła”.***

*** Agnieszka Małecka, Gość Niedzielny, 1 marca 2015 r., str. IV-V

Płockie Siostry powiedzą: „ Pozostajemy w zamyśleniu nad bogactwem duchowym naszej Siostry, nad siłą wewnętrzną, która oparta na Bożej miłości dzieliła się z najbardziej potrzebującymi... .

Niech Jej świetlana postać wspomaga nas wszystkich... .